Gród stanowiący siedzibę pierwszych Piastów na Ostrowie Tumskim założony został prawdopodobnie w X stuleciu. W roku 1315 cały Ostrów Tumski sprzedany został władzom kościelnym i od tego czasu na wyspie przestała obowiązywać jurysdykcja świecka, z czego nierzadko korzystali ci, którzy naruszyli prawo świeckie na terenie Wrocławia.
Przejawem swoistych praw obowiązujących na Ostrowie Tumskim był obowiązek zdejmowania nakrycia głowy już przy wejściu na most Tumski gdzie stał słup graniczny małego "państwa kościelnego". Obowiązek ten dotyczył również głów koronowanych.
Magicznego i romantycznego uroku temu miejscu dodaje oświetlenie gazowe. Latarnie gazowe na katedralnej wyspie to pozostałości z XIX wieku. Po raz pierwszy we Wrocławiu lampy gazowe zapłonęły w 1847 roku. Z kilkuset miejskich lamp obecnie we Wrocławiu zostały tylko 103, wszystkie znajdują się na Ostrowie. Żeby te lamy działały, każdą z nich należy zapalić osobno.
Dlatego tuż przed zachodem słońca spotykamy latarnika w czarnym meloniku i pelerenie, który zaczyna swoją pracę. Idzie brukowaną uliczką tuż przy katedrze uzbrojony w urządzenie, zwane "polityką" czyli paląca się tyką, zapalając kolejne latarnie. Uruchomienie wszystkich latarni zajmuje mu około.1,5 godziny, chyba że przeszkadzają mu turyści ;)
Światło latarni gazowej daje delikatny, tajemniczy półmrok. Dlatego uliczki wyglądają ja ze starego filmu.
Most Tumski
Przed wojną znany był jako Dombrucke, czyli Most Katedralny. Sami Wrocławianie nazywają go dziś Mostem Zakochanych. We Wrocławiu są setki mostów, jednak Most Tumski jest wyjątkowy. Łączy on Ostrów Tumski z wyspą Piasek. Jest to krótki, około 50-metrowy most, położony w cieniu ogromnego, średniowiecznego kościoła Najświętszej Maryi Panny. Kiedyś Most Tumski łączył dwa państwa - kościelne i świeckie. Sławny podpalacz Wrocławia uciekał tym mostem do katedry, gdzie ukarało go prawo boże, a nie władza księcia. Biedakowi głowa utknęła w jednym z okienek kościoła. Obecny Most Tumski zbudowany został w XIX wieku, ale historia mostów wiodących na Ostrów Tumski sięga Średniowiecza.
Kiedy dokładnie powstał pierwszy most pomiędzy Wyspą Piaskową a Ostrowem Tumskim dokładnie nie wiadomo. Najstarsze dokumenty wspominają o przeprawach w XII wieku.
Tradycją stało się już zawieszanie przez zakochanych kłódek na Moście Tumskim. Para zapina razem kłódkę i wyrzuca oba klucze od kompletu do Odry. Pierwsze kłódki zapinane przez zakochanych na moście Tumskim pojawiły się w 2009 roku. Rok później było ich tam już prawie 4 tysiące. Dziś według szacunków jest nawet kilkanaście tysięcy. Most z kłódkami stał się kolejną turystyczną atrakcją Wrocławia.
Łączenie Odry z wyznawaniem miłości ma znacznie dłuższą historię. Podobno czeska księżniczka Dobrawa przybyła do Wrocławia właśnie Odrą. Na Ostrowie Tumskim czekał już na nią Mieszko I. I to właśnie tam miało dojść do zaręczyn. Ceremonia wyglądała tak, jak powinny wyglądać zaręczyny księcia: wojowie uderzali mieczami w tarcze, a okoliczna ludność wrzucała do Odry posążki pogańskich bogów. Miało to przekonać pobożną Dobrawę o uczuciach księcia i szczerej chęci przyjęcia chrztu.
Legenda mówi o jeszcze jednej historii z nieszczęśliwą miłością. W latach trzydziestych XVII wieku córka wrocławskiego złotnika zakochała się w ubogim czeladniku. Jednak jak to zwykle w takich historiach bywa ojciec nie zgodził się na biednego zięcia. Zrozpaczony chłopak zdecydował się zdobyć majątek. W tym celu przyłączył się do grupy zbójców. Po dwóch latach, kiedy wyłapano już jego kompanię, wykradł skarb i wrócił do Wrocławia. Zrabowanym złotem chciał się pochwalić niedoszłemu teściowi. Niestety, ten rozpoznał pierścień swojego przyjaciela i znowu wyrzucił czeladnika z domu. Zakochany młodzieniec z rozpaczy podpalił dom złotnika. Wiadomo, że uciekał właśnie Mostem Tumskim. Legendy nie są zgodne. Niektóre mówią, że chciał schronić się na Ostrowie Tumskim przed prawem książęcym. Inne z kolei donoszą, że z wieży katedry chciał oglądać swoje dzieło. Dosięgło go jednak prawo boskie. Kiedy wyglądał przez okno katedry mur zacisnął się na jego szyi. Kamienna głowa pozostaje tam do dziś jako przestroga.
Most Tumski był drogą ucieczki już o wiele wcześniej. W 1241 roku pod Wrocław podeszli Mongołowie. Wieści o ich okrucieństwie przeraziły mieszkańców miasta. Jedynym bezpiecznym miejscem wydawał się być Ostrów Tumski. Błogosławiony Czesław Odrowąż, przeor wrocławskich dominikanów, wpuścił mieszkańców na wyspę. Niestety w tym samym czasie na zagrożonym brzegu wybuchł pożar. Drewniane miasto płonęło błyskawicznie. Zajął się też most odcinając drogę ucieczki ostatniemu z ewakuowanych, Czesławowi Odrowążowi. Żarliwa modlitwa sprawiła, że samo niebo zaczęło pomagać. Udało mu się przejść bezpiecznie przez Odrę i uniknąć tatarskich strzał. Kiedy Mongołowie podeszli pod Ostrów Tumski, mieszkańców znowu uratował Czesław. Dzięki jego modlitwie, najeźdźców poraziła kula ognia. Niektórzy mówią, że ogień nie pochodził z nieba ale od samego Czesława, a patronem Wrocławia jest po prostu potężny, średniowieczny czarnoksiężnik.
Niestety, nie wszystkie przejścia przez Most Tumski były szczęśliwe. Do dziś zachował się przekaz opisujący procesję Bożego Ciała z 1423 roku. Ówczesny most był drewniany bo była to typowa dla średniowiecza forma konstrukcji mostów. Niestety, materiał nie wytrzymał naporu wiernych. W efekcie kilkudziesięciu z nich utonęło w Odrze. Była to jedna z większych tragedii w dawnym Wrocławiu.
A w następnej notce zapraszam do przecudnych wrocławskich ogrodów japońskich :)
fajne zdjęcia:))
OdpowiedzUsuńWyczerpująca relacja!
OdpowiedzUsuńChciałabym spotkać takiego latarnika,to magiczna postać:)Twoje zdjęcia zachęcają do odwiedzin Wrocławia.Uściski.
Śliczne zdjęcia i ciekawe historie:)
OdpowiedzUsuńByłam, widziałam:) Ostrów jest cudny!
OdpowiedzUsuń