niedziela, 29 lipca 2012

Komódka dla Anety

Czasami mamy trudności aby wymyśleć ciekawy i przydatny prezent dla naszych bliskich, czasami jednak jest to bardzo proste, wystarczy tylko, że uważnie słuchamy. Moja przyjaciółka Aneta, która jest wierną czytelniczką mojego bloga :) wspomniała mi kiedyś, że podobają jej się komódki, zrobione przez Dudqa z bloga Papier machowo, solnie, które widziała w zoorganizowanej przeze mnie wymiance.

To doskonały pomysł na prezent imieninowy, pomyślałam bo Aneta obchodzi imieniny 17 lipca. Zaraz po przyjeździe do Krakowa skontaktowałam sie z Dudqa i zamówiłam u niej komódkę dla Anety. Dudqa w expresowym tempie wykonała ją dla mnie, dzięki temu komódkę wręczyłam Anecie osobiście w dniu mojego wylotu a dzień przed imieninami.

Komódka bardzo sie podobała i znalazła już swoje miejsce u nowej właścicielki :)
Dodatkowa dudqa zrobia mi niespodzainkę i przysłała dla mnie prześliczną barnsoletkę, za która bardzo dziękuje.

Dziękuję, również za miłą współpracę i expresowe wykonanie prezentu :)

"Jest taki dzień
I każdy tak ma
Że czasem jest źle
Że jakoś nie tak "

Ja mam właśnie teraz takie dni, że jakoś wszystko nie idzie tak jak trzeba :(
Dla wszystkich, którzy mają podobnie, polecam piosenkę Borysewicz & Kukiz - Jest taki dzień


Zamek w Łańcucie

Wracając z Lubelszczyzny zatrzymaliśmy się w Łańcucie i zwiedziliśmy tam przepiękny zamek.
Zamek w Łańcucie jest jedną z najpiękniejszych rezydencji arystokratycznych w Polsce. Znany jest z przepięknych wnętrz mieszkalnych oraz niezwykle interesującej kolekcji pojazdów konnych. Otoczony starym, malowniczym parkiem w stylu angielskim.

Historia Łańcuta sięga wczesnego średniowiecza. Zanim powstało miasto, na tym terenie istniała osada, na wzgórzu do dziś zwanym Łysa Górą. Za datę lokacji miasta przyjmuje się rok 1349, związana jest ona z królem Kazimierzem Wielkim który, zajął ziemię przemyską, nadał Łysą Górę i przyległe włości zasłużonemu wojewodzie sandomierskiemu Ottonowi z Pilczy.
Łańcut należał kolejno do 4 rodzin: Pileckich, Stadnickich, Lubomirskich i Potockich.

W 100 lat po rodzinie Pileckich zamek stał się własnością Stanisława Stadnickiego zwanego Diabłem Łańcuckim. Został niszczony na początku XVII w, zbudowany od podstaw przez marszałka wielkiego koronnego Stanisława Lubomirskiego a w latach 1629-1641.
Powstała wtedy dwupiętrowa nowoczesna rezydencja budowla z wewnętrznym dziedzińcem i narożnymi wieżami, zbudowana na planie czworoboku i otoczona fortyfikacjami bastionowymi w kształcie gwiazdy pięcioramiennej. Przy jej budowie zatrudnieni byli m.in. Maciej Trapola, Krzysztof Mieroszewski, Tylman z Gameren i Giovanni Battista Falconi.
Druga wielka przebudowa zamku miała miejsce na przełomie XVIII i XIX w. po pożarze zamku w 1688. Najważniejsze zmiany wprowadzono w układzie i wyposażeniu zamku, dostosowując je do potrzeb i podporządkowując aktualnie panującej modzie. Jej inicjatorką była księżna Izabela z Czartoryskich Lubomirska. Przekształciła ona fortecę w zespół pałacowo - parkowy o powierzchni 31 ha z klasycystyczną oranżerią i gloriettą. Dobudowano bibliotekę i teatr pałacowy, w którym w 1792 wystawiono po raz pierwszy Parady Jana Potockiego.
Pod koniec XVIII w. Łańcut należał do najwspanialszych rezydencji w Polsce. Kwitło tutaj życie muzyczne i teatralne, bywało wielu znakomitych gości.

W 1816 r. po śmierci księżnej Lubomirskiej, cała posiadłość stała się własnością jej wnuka Alfreda I Potockiego, który utworzył tutaj w 1830 r. ordynację.
Jego syn Alfred II Józef był ściśle związany z dworem habsburskim. W Łańcucie bywał rzadko, toteż zamek a wraz z nim park popadły w zaniedbanie.
Po śmierci Alfreda II Łańcut przeszedł w ręce Romana Potockiego, który wraz z żoną Elżbietą z Radziwiłłów przywrócił mu dawną świetność.
Trzecią wielką przebudowę zamku w latach 1899-1912 zarządził hrabia Roman Potocki i jego żona Elżbieta z Radziwiłłów. Pracami kierowali architekci Armand Bauque i Albert Pio włoski rysownik. Rezydencja zyskała wówczas zachowaną do dziś elewację w stylu francuskiego neobaroku, unowocześniono wnętrza pałacowe zainstalowano łazienki, wodociągi, centralne ogrzewanie, elektryczność, a nawet telefony, zbudowano stajnię i powozownię.

Powiększono i przekształcono w stylu angielskim park. Pałac w Łańcucie stał się jedną z najznakomitszych rezydencji europejskich, goszczącą znane rodziny arystokratyczne i koronowane głowy.
Ostatnim ordynatem był od 1915 r Alfred III Potocki opuścił Łańcut w lipcu 1944, wywożąc ze sobą 11 wagonów dzieł sztuki i archiwaliów. Osiadł na emigracji w Szwajcarii gdzie zmarł w 1958 r. Zamek szczęśliwie przetrwał okres wojny. W 1945 otwarto w nim Muzeum Wnętrz i Powozów.
Zwiedzaniu zamku i powozowni to dwugodzinna wycieczka z przewodnikiem, podczas której nie można się nudzić.
Na terenie parku znajduje się również Storczykarnia, którą można zwiedzać za dodatkową opłatą i której nie mogłam nie zobaczyć.
Składa się ona z części ekspozycyjnej, zaplecza podzielonego na trzy strefy klimatyczne oraz kawiarni letniej.

W szklarni wystawowej zobaczyć można wiele rodzajów i gatunków storczyków. Trafiają tam rośliny najefektowniejsze, będące w okresie kwitnienia. Przez pozostałą część roku uprawiane są one w jednej z trzech szklarni zaplecza, w warunkach właściwych klimatycznej strefie pochodzenia.

W części ekspozycyjnej znajdują się zarówno storczyki naziemne, rosnące na ziemi, litofity, rosnące na skałach, oraz nadrzewne, rosnące na konarach drzew, zwane epifitami.

Zgromadzono tam zarówno współczesne krzyżówki wyhodowane przez człowieka,

storczyki botaniczne właściwe dla środowiska naturalnego, ukształtowane bez ingerencji człowieka a także historyczne gatunki i odmiany storczyków pochodzących z przedwojennej kolekcji Potockich.

oraz te, które wymienione zostały w słynnym opracowaniu pt. „Reichenbachia” z XIX wieku, przechowywanym w zbiorach Biblioteki Zamkowej w Łańcucie.

To monumentalne dzieło powstało dzięki zaangażowaniu trzech osób: kolekcjonera i miłośnika storczyków Henryego Frederica Conrada Sandera, wybitnego profesora botaniki Heinricha Gustava Reichenbacha oraz brytyjskiego malarza kwiatów Henryego Moona.
Przedstawiająca świat orchidei, wielość i różnorodność ich gatunków.

czwartek, 26 lipca 2012

Słodkie serce

Podczas mojego pobytu w Polsce kolega mojego brata, Sławek mój stały klient :) zamówił serce z cukierków na imienny dla swojej dziewczyny Anny.
Wymogów specjalnych nie miał poza tym, żeby serce było duże. Zaproponowałam więc słodkie serce jako zawieszkę.

W środku serca zamieściłam dwa zakochane słoniki z czterolistną koniczynką.
Serce miało ok 50 centymetrów długości i szerokości.
Aby zdążyć na czas, serce robiłam pewnej nocy, podczas mojego pobytu na Lubelszczyźnie.
Pomagał mi nastoletni Michał, który tak ja jest nocnym markiem :) Gdy wszyscy smacznie spali my poruszając różne tematy :) tworzyliśmy serducho :)
Dziękuje Ci Michałku bardzo za Twoją pomoc :)
Zdjęcie niestety jest z komórki bo blondynka wzięła ze sobą aparat i nawet kabelek który się okazał, tylko kablem do komputera a nie do ładowania baterii :(

Buziaki :)

środa, 25 lipca 2012

W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie

"W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie” Te słowa wiersza Jana Brzechwy stały się powszechnie znane w Polsce a obcokrajowcy łamią sobie język nad wymową nazwy pięciotysięcznego miasteczka położonego nad rzeką Wieprz około 20 km od Zamościa.
Pierwsza wzmianka o Szczebrzeszynie pochodzi z 1352 roku. W tym właśnie roku Kazimierz Wielki walcząc z Litwinami rozłożył tu swój obóz, a potem w jednym z dokumentów nazwał Szczebrzeszyn miastem.
Bez względu na trudności z wymową warto zatrzymać się tam choćby na kilka godzin, by zasmakować atmosfery miejscowości, w której jeszcze kilkadziesiąt lat temu żyli razem Polacy, Żydzi i Ukraińcy. Niemal wszystkie zabytki jednego z najstarszych miast w Polsce, o którym pisano już w XIV wieku, zlokalizowane są w samym centrum. Jest to Synagoga (obecnie dom kultury) zbudowana została w XVI w.

Społeczność żydowska związana była ze Szczebrzeszynem od wieków. Pierwsze wzmianki o zorganizowanej gminie żydowskiej pochodzą z XVI w. Podczas drugiej wojny światowej hitlerowcy popełnili w Szczebrzeszynie liczne zbrodnie, wymordowali ok. 4000 Żydów oraz wysiedlili ludność polską. Miasto zostało wyzwolone 25 lipca 1944 r.
Cerkiew- Kościół Unicki pod wezwaniem Zaśnięcia – Wniebowzięcia NMP, założona pod koniec wieku XII. W pobliżu Rynku znajdują się dwa kościoły katolickie, św. Mikołaja i św. Katarzyny.

Na środku centralnego placu miasta znajduje się ratusz z połowy XIX wieku, który tak jak dawniej i dziś jest siedzibą władz miasta.
Znajdziemy tam również wiele pomników chrząszczy, owad ten, dzięki wierszowi Jana Brzechwy niewątpliwie rozsławił małą miejscowość we współczesnych czasach .
Nieopodal centrum znajdziemy pierwszy w Polsce pomnik chrząszcza. Został on wykonany z okazji obchodów 650-lecia istnienia Szczebrzeszyna.

Pomnikowy owad powstał podczas pleneru rzeźbiarskiego, w którym uczestniczyli uczniowie Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych z Zamościa. Plener odbył się w sierpniu 2002r. Pracami kierował mieszkający w Szczebrzeszynie artysta rzeźbiarz – Zygmunt Jarmuł, rzeźba została wykonana według projektu. Chrząszcz wyrzeźbiony został z drewna,o wysokości ok. 2m i osadzony na cokole piaskowca, usytuowano go w Szczebrzeszynie ponad źródłami bijącymi u podnóża Góry Zamkowej.
Drugi pomnik chrząszcza znajduje się na rynku przed ratuszem. Jest to 2-metrowy odlany w brązie monument.

Jest on również autorstwa Zygmunta Jarmuła. Odlew został wykonany w pracowni rzeźby Karola Badyny w Krakowie, odsłonięty został w lipcu 2011 r,
Przed synagogą (obecnie domem kultury) znajduje się kilkanaście innych rzeźb tego owada, wykonanych przez różnych autorów.

Co roku w czerwcu organizowane są "Dni Chrząszcza" podczas którego miłośnicy pięknej dykcji biorą udział w Festiwalu Wymowy Polskiej, a amatorzy muzyki – w Festiwalu Rozśpiewanego Chrząszcza.

Poza Janem Brzechwą, również Julian Tuwim wspomniał chrząszcza w Szczebrzeszynie

Chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie,
że przepiórki pstre trzy
podpatrzyły, jak gdzieś w Pszczynie
cietrzew wieprze wietrzy.
Wietrzył cietrzew wieprzy szereg
oraz otomanę,
która miała trzy z nóg czterech
powyłamywane.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie

Bedąc w Lublinie odwiedziłam Muzeum Wsi Lubelskiej. Muzeum obejmuje swoim zasięgiem działania obszar dawnego województwa lubelskiego. Zawiera on w całości lub w części takie podregiony jak: Wyżyna Lubelska, Roztocze, Polesie Lubelskie, Podlasie, Mazowsze i Kotlina Sandomierska, które są wyraźnie zróżnicowane pod względem krajobrazowym i etnograficznym.

Dlatego też ekspozycja skansenowska muzeum została podzielona na siedem sektorów takich jak: Wyżyna Lubelska, Roztocza, Powiśle, Podlasie i Polesie Lubelskie, Nadbuże oraz sektor dworski i miasteczkowy.
Pierwszym eksponatatem w muzeum był wiatrak z Zygmuntowa który został sprowadzony w 1976 roku.

Otwarcie pierwszego sektora muzeum Wyżyny Lubelskiej odbyło się 27 września 1979 r.
Obecnie zwiedzać można 38 obiektów i są to m.in: zespół dworsko-parkowy z dworem z Żyrzyna z 2 połowy XVIII wieku i ekspozycją wnętrz dworu średniozamożnego ziemianina.
XVII-wiecznego kościoła z Matczyna, który wraz ze plebanią z Żeszczynki i spichlerzem z Wrzelowca

a także cerkiew greckokatolicką z Tarnoszyna.

Można również odbyć spacer po niezwykle malowniczym sektorze Powiśla.

Obecnie na terenie skansenu budowane jest "Miasteczko Prowincjonalne Europy Środkowej w Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie".
Skansens przenosi nas w czasie, wokół gospodarstw spotkać możemy domowe zwierzęta takie jak: konie, kury czy kaczki.

To piękne i historyczne miesce, które pozwala nam poznać życie ludzi w dawnych czasach.

Szkoda tylko, że praktycznie wiekszość izb jest zagrodzona i nie niedostepna dla zwiedzających. Jeśli jednak jest już jakaś możliwość wejścia do środka to pani z obsługi nie opuszcza nas na krok. Co powiem szczerze bardzo mi się, nie podobało, czując za sobą taką strażniczkę zwiedzanie nie dawało mi takiej satysfakcji. Miałam Wrażenie jakby obsługa muzeum swoich gości traktowała jak intruzów.

Jeśli będziecie kiedyś w tamtych okolicach to zachecam Was do odwiedzenie tego pięknego miejsca, bo naprawdę warto!

Weekend na lubelszczyźnie

Podczas mojego pobytu w Polsce wybrałam się na weekend do zaprzyjaźnionej rodziny do województwa lubelskiego. Przyznam się szczerze, że gdy byłam w tamtych stronach po raz pierwszy zobaczyłam inną Polskę, taką którą pamiętam jeszcze z dzieciństwa.
Najbardziej zafascynowały mnie stare autobusy, takie, które po Krakowie jeździły dawno temu a tam do dzisiaj jest to normalna komunikacja.

W następnych postach opisze przepiękne miejsca, które tam zobaczyłam.
Aby nie jechać z pustymi rękami dla dzieci przygotowałam słodkości.

Smerfny bukiecik dla Eryka

bardzo podobny (żeby nie było kłótni ;) dla jego brata Sylwka

oraz dla ich kuzyna przebywającego na wakacjach u babci nastolatka Michała. Bukiet zrobiłam z cukierków "Mieszanki Krakowskiej" ponieważ na stałe Michał mieszka w Krakowie i tak jak ja uważa, że Kraków jest to najpiękniejsze miasto :)

Ponieważ w rodzinie na dniach miał przybyć nowy członek, zrobiłam więc po raz pierwszy tort pieluchowo-wyprawkowy.

Oprócz pampersów dołożyłam body oraz spioszki, z czapeczką

Tort był dla dziewczynki Leny która urodziła się 2 dni po moim wyjeździe :)

niedziela, 22 lipca 2012

Upominki dla bliskich

Będąc w Polsce spotkałam się z kuzynką Agnieszką i jej bratem Krzysiem wraz z jego rodziną; przesympatyczną żoną Moniką, która przygotowała dla nas same pyszności :) oraz ich córkami nastoletnią Sylwią i małą Natalką.
Aga chciała żebym zrobiła dla niej gromnicę z wosku pszczelego.
Było to dla mnie nie lada wyzwanie i powstała taka gromnica specjalnie dla mojej kuzynki :)
Gromnica miała ponad 40 cm długości i była to najdłuższa świeczka jaką zrobiłam do tej pory.

Dla małej Natalki przygotowałam mały słodki bukiet z żelków i pianek kaczuszek.

Całość ozdobiłam fioletową krepinę oraz różowymi piórka jak dla małej księżniczki :)

Bukiecik wszystkim bardzo się spodobał :) co mnie bardzo cieszy.
Lubię takie wspólne rodzinne spotkania, podczas których wspominamy sobie dawne czasy i dzielimy się co u nas słychać.
Pozdrawiam Was kochani gorąco.

sobota, 21 lipca 2012

25 Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych w Krakowie

Kraków to miasto w którym nie można się nudzić, podczas mojej wizyty w dniach od 5 do 8 lipca odbywał się, Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych w Krakowie. Jest to imprezą, która na stałe wpisała się w kalendarz kulturalny miasta. Przez blisko ćwierć wieku, na krakowskim rynku festiwalowej publiczności zaprezentować się mogły setki grup teatralnych z całego świata. W tym roku festiwal odbył już po raz dwudziesty piąty!
Tematem przewodnim jubileuszowej Ulicy 25 był: Most Polska – Hiszpania, a wśród zaproszonych do Krakowa teatrów znalazły się między innymi trzy grupy z tego kraju. Został również zrealizowany taneczny projekt polsko-hiszpański "Everybodyskin" oraz muzyczno-teatralna koprodukcja Teatru KTO i chorwackiego Teatru Dr. Inat pt.
Wybrałam się w piątek 6 lipca na Rynek Główny, gdzie o godzinie 22.00 prezentował się hiszpański uliczny teatr Deabru Beltzak z przedstawieniem „The Wolves” („Wilki”)

„The Wolves” to fascynująca historia flecisty-szczurołapa z Hameln i spektakularne widowisko uliczne, w którym pojawiają się ogromne, skomplikowane lalki-marionetki, muzyka i zadziwiające efekty specjalne.
Jak powiada legenda, 800 lat temu flecista ocalił miasto Hameln przed inwazją szczurów. A gdy niebezpieczeństwo minęło, ludzie zapomnieli o swoich wcześniejszych obawach i nie wywiązali się ze zobowiązań podjętych wobec flecisty, co spowodowało jego zemstę. Teraz, 800 lat później, historia powtarza się w bardzo podobnej formie. Tym razem dotyczy ona pianisty o mrocznej duszy, który przy pomocy swojej muzyki uwalnia miasto od inwazji wilków. I tak, jak poprzednio, gdy tylko problem zostaje rozwiązany, miasto zapomina o podjętych wobec niego zobowiązaniach. Rozgoryczony tym oszustwem pianista postanawia się zemścić i przywołać wilki do miasta, aby czyniły spustoszenie i doprowadziły je do ruiny.

W tym samym czasie na Małym Rynku odbywał sie taneczny pokaz polsko-hiszpański „Everybodyskin” – Teatr Tańca DF z Polski oraz Les Filles Föllen z Hiszpanii. Celem wspólnego projektu była wymiana artystycznych doświadczeń pomiędzy polskimi i hiszpańskimi tancerzami oraz popularyzacja współczesnego tańca jako uniwersalnego języka, który ułatwia komunikację pomiędzy różnymi kulturami.

Tematem spektaklu była skóra, która jest największym organ ludzkiego ciała; zdjęta i rozłożona zajęłaby powierzchnię niemal dwóch metrów kwadratowych; waży od dziesięciu do piętnastu kilogramów. Ten wielofunkcyjny narząd o złożonej konstrukcji osłania organizm od zewnątrz, umożliwiając tym samym kontakt z otaczającym środowiskiem. Proces ten polega na przekazywaniu bodźców do ośrodkowego układu nerwowego poprzez wielorakie receptory. Jest to absolutnie niezbędny organ do prawidłowego funkcjonowania całego ustroju.Przez swoją wrażliwość – skóra jest nieustannie wystawiona na zagrożenie. Zraniona – szybko się zrasta, ale jej zabliźnienia pozostawiają na powierzchni mapę ludzkiej egzystencji – inną dla każdej osoby, pokazującą niejako prywatną historię życia człowieka.Skóra determinuje życie jednostki od dnia narodzin. Ta determinacja bardzo często powoduje chęć zmiany własnej skóry pozostającą w sprzeczności z osobistymi przekonaniami i pragnieniami lub wręcz odwrotnie – rodzi potrzebę gloryfikacji w przypadku pełnej akceptacji jej wyglądu. Zdarza się, że skóra kogoś innego wydaje się być o wiele lepszą powłoką cielesną od tej posiadanej. Taka sama, a jednak różna, łącząca ludzi w podobnych doświadczeniach, ale w każdym przypadku dostarczająca indywidualnych odczuć, umożliwiająca kontakt z otoczeniem, ale niejednokrotnie utrudniająca wyrażenie przeświadczeń, obnażająca nasze wnętrze, ale i często będąca doskonałym kamuflażem – skóra nas wszystkich i każdego z osobna.


piątek, 20 lipca 2012

Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie

Dwa tygodnie urlopu zleciały bardzo szybko, w każdy dzień spotykałam się ze znajomymi odwiedzałam przyjaciół i rodzinę. Czasu nie starczyło dla Wszystkich dostateczenie dużo ale obiecuje, że nadrobimy to następnym razem :)

Niestety narosło mi też trochę zaległości blogowych więc, pomału bedę je nadrabiać.

Bedąc z bratem na krakowskim Kazimierzu odwiedziliśmy Muzeum Inżynieri Miejskiej. Muzeum powstało z inicjatywy miłośników historycznych tramwajów, w wiekszości byli to pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Krakowie, którzy chcieli uchronić od zniszczenia nie użytkowane już wozy tramwajowe, dokumenty i urządzenia ilustrujące rozwój komunikacji zbiorowej w Krakowie.

15 lutego 1994 r. w hali zajezdni tramwaju elektrycznego wąskotorowego z 1901 r. przy ul. Św. Wawrzyńca otworzono Składnicę Taboru Zabytkowego przy MPK Kraków Sp. z o.o. Zbiory Składnicy, jak i samo miejsce, stały się zaczątkiem zbiorów Muzeum Inżynierii Miejskiej.

Obecnie na ekspozycji stałej prezentowane są najstarsze pojazdy krakowskiej komunikacji zbiorowej tj. tramwaj konny (1882 rok), imitacja krakowskiego omnibusu konnego zbudowana w 1972 roku, wozy techniczne oraz kolekcja krajowych samochodów i motocykli.


Pierwsze omnibusy konne które dały początek miejskiej komunikacji zbiorowej na krakowskie ulice wyjechały w 1867 r. Ich trasa wynosiła około 3 km, wiodła od Mostu Podgórskiego do Dworca kolejowego. Omnibusy nie cieszyły się zbyt dużym uznaniem krakowian.

W 1882 roku utworzona została pierwsza linia wąskotorowego tramwaju konnego. Na potrzeby taboru przy ul. Św. Wawrzyńca wybudowano pierwszą remizę tramwaju konnego oraz stajnie dla zwierząt i kuźnia. W kolejnych latach remiza została rozbudowywana i przekształciła się w kompleks zajezdni i warsztatów, zachowując te same funkcje aż do roku 1992. Tramwaj konny funkcjonował w Krakowie do roku 1900 roku, kiedy to przewiózł ponad 1,5 miliona mieszkańców. W 1901 roku na dwóch istniejących liniach tramwaju konnego ruszył pierwszy elektryczny tramwaj wąskotorowy. Pierwsza zajezdnia tramwajów elektrycznych powstała przy ul. Św. Wawrzyńca.

W 1913 roku -Zarząd Miasta Krakowa finansuje i oddaje do użytku pierwszą linię normalnotorową Do wybuchu wojny w 1914 roku oddano dwie kolejne linie normalnotorowe, a tabor tramwajowy składał się z 27 wagonóworaz 6 sztuk wagonów przyczepnych.

14 lat później w 1927 roku Krakowska Miejska Kolej Elektryczna S.A. uruchamia pierwszą linię autobusową na trasie Barbakan - Prądnik Czerwony.

Ostatnia linia wąskotorowa w Krakowie zostaje zlikwidowana w 1952 roku.

Niemniej ciekawą ekspozycję w muzeum stanowią obiekty działu "Rzemiosło i przemysł" tworzące stałą ekspozycje "Krakowskie drukarstwo XV - XX w." urządzoną w remizie tramwaju konnego, najstarszym budynku zajezdni.

Na wystawie zobaczyć można bogatą historię krakowskiego drukarstwa, jak zmieniały się techniki stosowane przez drukarzy na przestrzeni dziejów.

W Muzeum znajduje się również nowa interaktywna wystawa "Wokół koła”. Jej cel stanowi naukę poprzez zabawę.


Ustawiono 30 stanowisk interaktywnych, teksty oraz ciekawostki dotyczące wykonywanego doświadczenia ukazują szeroką skalę zastosowania koła w działalności ludzkiej. Narzędzia rolnicze, pojazdy mechaniczne, zegary to tylko niektóre urządzenia prezentowane na wystawie, do konstrukcji których zostało wykorzystane koło.

Wszystkich serdecznie zachecam do odwiedzenia tego muzeum :)


Witam serdecznie nowe obserwatorki w moich skromnych progach :)