niedziela, 5 lutego 2017

Geocaching w Krakowie

W niedzielę nie przeraził nas smog krakowski i wraz z Anetą i Darkiem (moimi rodzicami gry geocaching :) bo to oni mnie mnie tą zarazili ) wybraliśmy się na spacer po Krakowie w poszukiwaniu skrytek oraz oglądanie bożonarodzeniowych szopek w krakowskich kościołach.


Pierwszą skrytkę znaleźliśmy na wzgórzu Wawelskim :)


Potem plantami przeszliśmy pod dawne kino Wanda a tam znaleźliśmy skrytkę i poznaliśmy tą historię:
Jak to się stało, że w 1406 roku Andrzej Wierzynek został ścięty i pochowany w niepoświęconej ziemi, mimo że był członkiem jednego z najznamienitszych krakowskich rodów? Do dziś nad tą zagadką głowią się historycy. A sprawę jego osądzenia można nazwać zbrodnią w majestacie prawa.

Zazdroszczono im sławy i wpływów, których znakiem było zorganizowanie słynnej uczty dla zagranicznych władców - gości króla Kazimierza Wielkiego. I to właśnie ci wrogowie mogli się przyczynić do tragicznego końca zamożnego kupca i młodego rajcy miejskiego Andrzeja Wierzynka. Inna sprawa, że sam Andrzej nieco im się podłożył.
Jako mąż szczególnego zaufania, był on jednym z trzech rajców i miał nieograniczony dostęp do miejskiej kasy. A że często reprezentował interesy Krakowa za granicą, chętnie sięgał do skarbczyka. I nikt go szczegółowo z tych pieniędzy nie rozliczał. - Jeden z rajców zauważył, że gdy Wierzynek brał pieniądze, do sakwy wkładał tylko ich część, resztę sakiewek chował w zanadrzu. Na złodzieja zastawiono więc pułapkę - opowiada prof. Stanisław Salmonowicz, który opisał tę historię w "Pitavalu krakowskim". Rajcy oznaczyli specjalną pieczęcią sakwy ze skarbca. I gdy złodziej po raz kolejny chował dla siebie pieniądze, nakryli go. Przestraszył się tak bardzo, że z rękawa wypadł mu skradziony mieszek. Poszedł pod sąd. Stwierdził wtedy, że przyznanie się do winy może mu pomóc. Wywinie się, a jedynie spadnie na niego publiczna kompromitacja. Ale się przeliczył. Stanął więc przed sądem z mieszkami zawieszonymi wokoło szyi na znak popełnionego przestępstwa. Przyznał się nie tylko do kradzieży, na której go przyłapano, ale do wielu innych. Miał jednak swoje wytłumaczenie.

- Długo i wiernie służyłem miastu, a za to żadnej nie miałem zapłaty. A gdy widziałem, że nikt mię tego nagrodzić nie myśli, chciałem sam sobie zapłacić - stwierdził rozbrajająco. - Wyznaję, że i te tu pieniądze i inne często brałem, nie by kraść, lecz za moje usługi. Gdyby moje trudy chciano wynagrodzić, mało by na to było i tysiąca grzywien - wywodził przed sądem.Prawo magdeburskie, według którego go wówczas sądzono, było surowe dla złodziei. Szczególnie dla tych złapanych na gorącym uczynku. Sądzeni "gorącym prawem" byli oceniani niezwłocznie i nie mieli prawa odwołania.

Wobec Wierzynka orzeczono karę śmierci. Tak strasznie się śpieszono z jej wykonaniem, że nie tylko nie poproszono w tej sprawie o ocenę króla, ale też nie dano skazańcowi przed śmiercią się wyspowiadać. Ta decyzja była wówczas skandaliczna.

Po ścięciu rodzina skazańca głośno protestowała, zarzucając sędziom brak zachowania form procesu, pośpiech i stronniczość. Można się domyślać, że wpływ na taki a nie inny wyrok mieli wrogowie rodu, choć nie zachowały się sądowe akta sprawy.

Wierzynka pochowano w niepoświęconej ziemi, za murami miasta, na rogu dzisiejszych ulic Dominikańskiej i św. Gertrudy. Już po fakcie doznał jednak sprawiedliwości. Królewski sąd uznał, że trzej rajcowie przyspieszali sprawę (zapewne z pobudek osobistych). Zostali za to skazani na grzywnę. Dzieci Andrzeja dostały nawet zadośćuczynienie z królewskiego skarbu.

A w miejscu, gdzie pochowano Wierzynka (na tzw. cmentarzu ściętych) jego syn wzniósł kościółek św. Gertrudy. Do końca XVIII w. chowano wokół niego ofiary miejskiego kata.

 W 1912 r. tuż przy cmentarzu powstało najstarsze kino Krakowa - Wanda, które przez prawie sto lat zabawiało krakowian wyszukanym repertuarem i gościło wielu filmowców. Przyjechał tu m.in. pod koniec lat 90. słynny serbski reżyser Emir Kusturica, twórca filmów o bałkańskiej wojnie (m.in. "Undergroundu"). Nie domyślał się nawet, że opowiada swoje historie w kinie, gdzie pod ziemią leżą setki trupów pogrzebanych za "magdeburskie zbrodnie"...

Kino niestety zamknięto i to była druga najważniejsza egzekucja związana z tym rejonem. A dziś w tym legendarnym miejscu można co najwyżej kupić kefir w delikatesach "Wanda". (żródło geocaching.com)


Kolejną skrytkę znaleźliśmy na krakowskich plantach przy kapliczce a właściwie latarni.
Latarnia umarłych — murowana budowla z kamienia lub cegły, wznoszona w XII, XIII i XIV wieku na terenach Francji, północnych Włoch, Austrii, w Niemczech, Polsce i Czechach. Powstawały jako samodzielne budowle najczęściej na cmentarzach lub w okolicy szpitala. W zamyśle budowniczych miała wędrowców informować swym światłem o zbliżaniu się do miejsca świętego: między ziemią a niebem, czyli do miejsc związanych ze śmiercią. Konstrukcja latarni była rozwiązana w taki sposób by światło mogło być widoczne ze wszystkich stron.

W dawnych wiekach tylko bogaci mieszczanie mogli sobie pozwolić na służbę, która z pochodniami i latarniami towarzyszyła im w czasie spacerów. Latarnie umarłych stawiano na cmentarzach, przy szpitalach, przytułkach i leprozoriach, wszędzie tam, gdzie obecna była śmierć. Ostrzegały przechodniów przed niebezpieczeństwem zakażenia, a na cmentarzach rozświetlały mrok, w którym mogły kryć się pokutujące dusze i upiory, a także przestępcy. Nieco później stawiano je także na skrzyżowaniach ważnych traktów drogowych.

Latarnie umarłych w Krakowie – istniejące do dziś dawne latarnie umarłych na terenie Krakowa, przebudowane lub przestawione i pełniące inne funkcje niż pierwotnie; najczęściej są teraz kapliczkami. Zamurowano szczytowe otwory, miejsca gdzie niegdyś ustawiano źródła światła: lampki, kaganki oliwne, pochodnie. Budowle wzbogacono o figurki świętych.

Codzienność średniowiecznego Krakowa łączyła się z lękiem przed śmiercią. Trąd będący zagrożeniem zbierał swoje żniwo, mroczne zaułki napawały przerażeniem, masowo wierzono w pokutujące dusze zmarłych i nocne zjawy. Co z tych czasów przetrwało do dziś?

Dawno, dawno temu, w odległych czasach średniowiecza, po zachodzie słońca ulice Krakowa pogrążały się w nieprzeniknionych ciemnościach, jako że nie istniał żaden system oświetlenia miasta. Nieliczne migocące światełka wskazywały wejścia do karczm i gospód. Ale nie tylko. Źródłem światła były też latarnie ustawiane przed wejściami na cmentarze i do leprozoriów (szpitali dla trędowatych). Ze względu na kojarzące się ze śmiercią miejsca, gdzie były ustawiane, latarnie te zwano Latarniami Umarłych.

Pełniły one funkcje zarówno praktyczne – ostrzegały przed pomyleniem drogi oraz wejściem w miejsce potencjalnie niebezpieczne; w leprozorium bowiem łatwo można było zarazić się trądem – oraz metafizyczne: uspokajały ludzi drżących przed nocnymi duchami, zjawami, upiorami oraz pokutującymi duszami. Przypominały też o odmówieniu modlitwy w intencji zmarłych. (żróło: geocaching.com)


W kościele ojców Bernardynów znajdującego tuz obok Wawelu podziwialiśmy największą i najpiękniejszą ruchomą szopkę bożonarodzeniową w Krakowie. Zabudowa z kilkuset figurek tworzących sceny o charakterze biblijnym i ludowym.


Szopka pokazujące życie i zajęcia prostych ludzi wśród których narodziła się Jezus Chrustus. Cześć figurek tworzy ruchome sceny. Niektóre z figurek pochodzą z XVII i XVIII wieku, wciąż przybywają też nowe, specjalnie przywożone przez zakonników ze świątecznych targów w Rzymie.


W bazylice oo. Franciszkanów w Krakowie oglądneliśmy najwyższą szopkę krakowską w dziejach konkursu, przeprowadzanego od czasów międzywojennych. Kolorowa budowla autorstwa rodziny Markowskich ma 501 cm wysokości, 275 cm szerokości i 111 cm głębokości.

Obok sceny narodzenia Jezusa można w niej znaleźć elementy architektoniczne charakterystyczne dla krakowskich kościołów i zabytków m.in. elementy z Bramy Floriańskiej, Barbakanu czy Sukiennic. Na dziesięciu umieszczonych w szopce witrażach przedstawione są wizerunki dziewięciu świętych, których groby znajdują się w Krakowie oraz wizerunek bł. Jana Pawła II.


Szopki krakowskie różnią się od skromnych "betlejemek" przedstawiających narodziny Chrystusa w stajence. To smukłe budowle z wieżami, zawierające detale charakterystyczne dla architektury Krakowa. W takiej scenerii oprócz Świętej Rodziny, Trzech Króli, pasterzy i aniołów pojawiają się postaci z legend i postaci historyczne. W swoich pracach szopkarze często nawiązują też do rocznic i ważnych wydarzeń takich jak: wstąpienie Polski do Unii Europejskiej, rocznica wprowadzenia stanu wojennego, wybór Karola Wojtyły na papieża czy śmierć Jana Pawła II. 

To była bardzo udana niedziela i mam nadzieję, że wkrótce ponownie ją powtórzymy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz